VIII Ogrod Czeresni – kolejne spotkanie z zielonooka wiedzma, Mariam Salise – czy ta opowiesc jest romantyczna?

Moi Najdrozsi Czytelnicy, dzis obiecane dla Was kolejne spotkanie z nasza bohaterka, zielonooka wiedzma, Mariam Salise, tym razem w „Ogrodzie Czeresni”. Czy uwazasz, ze ten fragment jest romantyczny? W ostatnim punkcie glosowania mozna wpisac anonimowo wlasna odpowiedz 🙂 Z moca pozytywnych energii Wasza Maria Bucardi autorka „Mrocznych Gor”. (link)


Tutaj fragment jako PDF – nacisnij – Mroczne_Gory_Maria_Bucardi

Button-Naciśnij-Tutaj

A tutaj jako tekst – powyzszy PDf bedzie czytelniejszy 🙂

VIII – Ogród czereśni
Tak minęła zima i w powietrzu dał się odczuć niezwykły aromat wiosny. Wszystko dookoła budziło się z długiego, zimowego snu. Rozkwitały pączki, soczysta zieleń i białe zawilcowe różyczki wypełniały łąki dookoła twierdzy. Ptaki szalały w zaroślach, a wszędzie dookoła roje owadów nuciły ową niezwykłą melodię narodzin i nowego początku. W ogrodzie twierdzy Mrocznych Gór rozkwitły czereśnie i w całym zamku rozchodził się ich delikatny, świeży aromat, a z każdym silniejszym podmuchem wiatru tysiące białych płatków, jak pachnące śnieżynki, wirowało w powietrzu, ścieląc dookoła mięciutki kobierzec u stóp nadchodzącej wiosny.

„Dziś w nocy minie dokładnie trzeci miesiąc mojego pobytu w Mrocznych Górach” – pomyślała Mariam, patrząc na klucz wędrownych ptaków, który właśnie wyłonił się zza wzgórz na południu. Szczególne echo ptasich nawoływań odbiło się od ostrych, północnych szczytów, o tej porze roku jeszcze pokrytych ostatnią warstwą topniejącego śniegu. Ten czas minął tak szybko. Rzeczywiście nabrała siły i dystansu do wydarzeń z przeszłości, które nagle stały się tak dalekie, jakby istniały tylko we śnie. W głębi serca była niezwykle wdzięczna za cudowny zbieg okoliczności, jaki zaowocował poznaniem Alchemika z Trons, który umożliwił jej przyjazd do tej jakże mrocznej, ale równie spokojnej krainy.

W twierdzy mogła w pełni zająć się studiowaniem magicznych ksiąg i odciąć się od świata zewnętrznego, i tych wszystkich gier, i intryg, które poznała na dworze królewskim. Tutaj nikt jej nie śledził, nie obserwował, nie plotkowano na jej temat. Jakby na  o nie patrzeć, Mroczne Góry cechowała swoistego rodzaju… wolność, której tak bardzo potrzebowała. Z uśmiechem pomyślała o ojcu Greonie, który tak skutecznie i sprytnie ukrył fakt własnego pochodzenia i skierował ją w to niezwykłe miejsce. Śmiejąc się do własnych myśli, podeszła do kolejnego drzewa i delikatnie oberwała płatki świeżych kwiatów, upychając je do małej buteleczki. Ten specyficzny elfi napój, który zamierzała stworzyć dziś wieczorem z okazji niezwykłej nocy powitania energii wiosny, wymagał pachnącego kwiatu czereśni.

Nagle usłyszała, jak żwirek wąskiej ścieżki szeleści coraz głośniej. W reakcji odwróciła się w kierunku, z którego dochodził ten specyficzny i wyraźny odgłos kroków. Jeszcze nigdy nie spotkała tutaj żadnej osoby. Było to chyba najbardziej dziewicze miejsce w całej twierdzy. Zobaczyła księcia i od razu poczuła lekki ścisk w żołądku. O tej porze powinna była spędzać czas w bibliotece i wypełniać kolejne postawione jej zadania, a nie biegać tu na zewnątrz. Błyskawicznie ukryła malutką buteleczkę w fałdy rękawa, ale mężczyzna był zbyt spostrzegawczy, by ten gest mógł ujść jego uwadze. Jak zwykle nienagannie ubrany. Ciężka materia podróżnego płaszcza, aksamitne rękawiczki wyszywane srebrna nitką, wysokie buty i kapelusz z pięknym piórem – mimo widocznie dopiero co przebytej drogi – nie miały na sobie nawet odrobinki kurzu czy błota, a przecież wszystkie trakty teraz na wiosnę były rozmoknięte.
Władca Mrocznych Gór zbliżył się do niej i zmierzył ją znanym jej, zimnym spojrzeniem od stóp do głów. Musiał przyznać, że wyglądała uroczo. Zielona, prosta, ale niezwykle piękna suknia podkreślała barwę jej oczu i tak wspaniale kontrastowała z kolorem jej miedzianych włosów o tym specyficznym złotym połysku, który w blasku słońca mienił się, przyciągając uwagę jak magnes. Wyglądała tak świeżo, a wpięte przy skroniach kwiaty czereśni, które teraz, czując, że tutaj w Mrocznych Górach nie wypada biegać w takim stroju, szybciutko starała się wyplątać, tylko podkreślały subtelność rysów jej twarzy.

– Witaj Mariam, mija południe, biblioteka świeci pustką, a ty, jak widzę, znów studiujesz księgi wiejskich szeptuch, zamiast zająć się prawdziwą magią…

Jego głos wypełniała ironia, ale także zauważalnie dobry humor. Miała wrażenie, że kpi z niej w żywe oczy i przy tym świetnie się bawi.

– Witaj książę – odparła, spuszczając wzrok.

Wiedziała, że mężczyzna ma rację… Nie mogła za nic w świecie wymyślić sensownej wymówki, wolała więc po prostu milczeć.

– Do tego twoje recepty są banalne i brakuje im jakiegokolwiek głębszego magicznego celu – skwitował bezlitośnie, podając jej magiczny dziennik, który nieopatrznie zostawiła w pracowni.
Poczuła, jak rumieńce zabarwiają jej policzki, serce zaczyna bić coraz szybciej, a złość na samą siebie rośnie z sekundy na sekundę. „Jak mogłam zostawić notatki tak lekkomyślnie, zamiast schować je w komnacie”.
– Wybacz książę, ale nie prosiłam o ocenę moich prywatnych doświadczeń – szepnęła i nerwowym ruchem przyjęła zapiski, przyciskając je do piersi.
W jego oczach dostrzegła tajemniczy uśmiech.
– Byłoby zdecydowanie lepiej, gdybyś w czasie wolnym poważniej zajęła się alchemią, zamiast tracić cenny czas na magię natury i te wszelkie nikomu niepotrzebne recepty dla pospólstwa… – dodał już jakby łagodniej.

– Według mnie świat dookoła jest zbyt piękny, by ograniczać praktykę tylko i wyłącznie do eksperymentów alchemicznej transformacji i gotowania metalicznych mikstur – rzuciła z nutką złości.
– Czyżby? – zdawał się powątpiewać, a w jego głosie wyczuła niemal kpinę.

– Kolejne zabawne doświadczenia z księgi zaklęć owych – podziwianych przez chłopstwo – wiedźm z Ester, nieprawdaż? Dziewczyna czuła się coraz bardziej nieswojo, a jego duma i wiara we własną nieomylność budziła w niej niechęć i złość.
– Wybacz panie, ale ta rozmowa prowadzi do nikąd – rzuciła, po czym ukłoniła się lekko i energicznie, nie kontynuując konwersacji, ruszyła w kierunku krużganku, na co mężczyzna tylko uśmiechnął się sam do siebie.
Dopiero w cieniu bluszczu i arkad zwolniła kroku. Miała wrażenie, że ucieka sama przed sobą. Pokonała schody prowadzące do zakątka, ukrytego w mroku bukszpanu i tutaj, w spokoju, z westchnieniem, usiadła na kamiennym murku. Małe ptaszki jak szalone świergotały w okolicznych krzewach, jakby objęte gorączką wiosny, a ciepłe powietrze odbijało się od kamieni, przyjemnie utulając ten jej ulubiony, maleńki zaułek, skryty przed wszelkim niepożądanym wzrokiem. Na twarzy czuła ciepłe promienie słońca, a delikatny zapach hiacyntów i śnieżnobiałych narcyzów subtelnym aromatem rozchodził się po całej okolicy i zdawał się docierać do głębi serca. Spojrzała na misternie rzeźbioną okładkę magicznej księgi i poczuła piekący nacisk na żołądek. Nie mogła pojąć, jak mogła być tak nieroztropna, by zostawić notatki w bibliotece. Czuła złość na samą siebie. Otworzyła dziennik i na widok skreśleń oraz uwag naniesionych pięknym pismem wokół jej zapisków poczuła, jak gorąca fala emocji wzbiera w jej sercu, a na twarz wychodzą rumieńce. Książę nie tylko zadał sobie trud przeczytania jej recept zaraz po przybyciu z jakże długiej i męczącej podróży, ale dodatkowo skomentował je i wskazał momenty, w których powinna była zwrócić uwagę na dany składnik – czy zapisała jego niewłaściwą proporcję. Jakże mogło być inaczej, zostawiła notatki dokładnie w tym miejscu, w którym od miesięcy
spoczywały te, które miał poprawić i skomentować. „Zachowałam się idiotycznie i niegrzecznie” – pomyślała, czując wyrzuty sumienia i wstyd na samą myśl, że mężczyzna sięgnął do księgi myśląc, że zależy jej na korekcie, a nie z ciekawości czy pychy, by ją upokorzyć.
Energicznie zamknęła dziennik i z mocnym postanowieniem zerwała się z miejsca. Czuła, że w pierwszej kolejności powinna go przeprosić i podziękować za wskazówki. Bez namysłu więc ruszyła do herbaciarni. Miała ochotę na filiżankę gorącej herbaty, by potem z odwagą ruszyć dalej. Już po chwili dotarła do drzwi magicznego pokoju, w którym istniał niezwykły świat suszonych aromatów. Tak jakby każdy region księstwa miał tutaj swoją
miniaturkę, w której zawarto całą esencję krajobrazu. Pchnęła drzwi komnaty i od razu uderzył ją korzenny zapach, i cała gama delikatnych woni. Miękkie poduszki, wygodne fotele, kredensy z najcudowniejszą i najcieńszą na świecie porcelaną, tysiące kryształowych buteleczek, słoiczków z herbatami z najróżniejszych regionów, ziołami, korzeniami, żywicami. Tutaj w jednym i tym samym momencie mogła odbyć podróż do przeróżnych krain i nieznanych lądów. Dopiero po chwili zauważyła Gariel i z uśmiechem podeszła do przyjaciółki.
– Książę wrócił z podróży, widziałaś?
– Witaj Mariam, tak właśnie przygotowałam mu herbatę.
– Oh, to proszę o jeszcze jedną dla mnie, najlepiej
ze szczyptą mięty i bergamotki.
Córka władcy Monsorens uśmiechnęła się bezsilnie.
– Nie masz dla mnie litości, od samego świtu jestem na nogach.
– Proszę, kochana – szepnęła Mariam, przytulając przyjaciółkę i robiąc błagalne oczy, którym nikt nie potrafiłby się oprzeć…. koniec fragmentu


Ksiazka w calosci dostepna tutaj

Mroczne_Gory_mariaBucardi_opowiesc

czytaj

Jak to zrobic: 1. Nacisnij kup teraz ponizej i dokonaj platnosci wg wybranej metody.

2. Od razu po płatności na stronie PayPal nacisnij napis:

Powrót do witryny maria_bucardi@wp.pl

3. Po nacisniciu przejdziesz do Twojej ksiazki.

System działa automatycznie, o każdej porze dnia i nocy. Informację dostajesz natychmiastowo i od razu możesz zacząć lekturę.

Szybko i bezpiecznie zapłacisz przez system płatności PayPal. Nie musisz miec konta na PayPal’u. Wystarczy, że wybierzesz drugą opcję „Nie mam konta PayPal i chce zapłacić kartą”. Kliknij kup teraz aby przejść do strony PayPala i zapłać kartą.

​Jeśli książka nie spełni Twoich oczekiwań otrzymasz zwrot pieniędzy. Proszę poinformuj nas o tym emailem w ciągu 30 dni od zakupu. Gwarantujemy pełne bezpieczeństwo i zadowolenie.

​​